Lawendowe pole…
Dzisiaj nie o Kaszubach, a trochę o Kociewiu. Dlaczego? Ano dawno już urzekły mnie egzotyczne zdjęcia lawendowych pól w Prowansji. Daleka to droga i kosztowna. Dlatego zastanawiałem się nad tym, czy nie znajdę tego u nas. Sięgające po horyzont fioletowe rzędy roślin, które oprócz pszczół przyciągają też turystów.
I znalazłem takie poletko stosunkowo niedaleko, bo 100 km od Gdyni. Miejscowość nazywa się Radziejewo i tam Państwo Dorota i Tomasz Dobrosielscy założyli swoją plantację lawendy. Oto co piszą o sobie na swojej stronie:
Przygoda z lawendą rozpoczęła się od przeprowadzki z Gdyni na kociewską wieś. Kilka lat temu, u progu Borów Tucholskich, zamieszkaliśmy w drewnianym domku w towarzystwie starej stodoły, dzikiego stawu, jezior, lasów, pracujących pszczół i motyli. Za domem czekał hektar ziemi do zagospodarowania. Zastanawialiśmy się co posadzić, zasiać. Zachęceni pierwszymi próbami uprawy lawendy w Polsce postanowiliśmy i my spróbować. I tak w 2015 r. posadziliśmy pierwsze 400 sadzonek a rok później ponad 2000. Na przełomie czerwca i lipca plantacja pokryta jest fioletem kilku odmian lawend: Hidcote Blue Strain, Munstead, Folgate, Platinum Nico oraz Blue Scent. Ze świeżo ściętych kwiatów tworzymy bukiety, które w ciszy i spokoju suszą się w naszej stodole. Następnie produkujemy z nich naturalne kosmetyki, saszetki z suszem lawendowym, destylujemy olejek i hydrolat lawendowy. Na życzenie tworzymy dekoracje na różnego rodzaju uroczystości. Przy uprawie lawendy nie używamy żadnych chemicznych środków do zwalczania chwastów oraz chorób roślin. Pracujące na polu pszczółki i motyle nie wybaczyłyby nam tego.
Pojechałem w niedzielę z wnuczką, zrobiłem trochę zdjęć. Jestem zadowolony, bo od dawna na to polowałem. Chociaż pole nie jest tak duże jak te w Prowansji, ale spełniło mój cel.
Przy okazji kupiłem krem do twarzy (dla żony) z lawendy z dodatkiem dzikiej róży. Podobno odmładza, zobaczymy…